Wybrałem tę fotografię z licznych zdjęć chodzącego silnika, bo tylko na niej widać, że coś się dzieje. Jest to kilka sekund po rozruchu. Silnik całkowicie zimny. Luzy wciąż jeszcze duże, olej smarujący przedostaje się do komory spalania, stąd takie zabarwienie spalin. Minie, za kilka chwil, gdy silnik się trochę rozgrzeje.
Mierzyłem linijką. Na pierwszym stopniu schodów śniegu było 19 cm - po jednej nocy opadów z 14/15 marca. W innych miejscach, np. od strony północno-zachodniej, jeszcze więcej. Plandeka - dach na szczęście wytrzymała, choć ugięła się bardzo.
Jacht jest duży. Mogą na nim pracować jednocześnie np. 3 zespoły 2,3-osobowe i sobie wzajemnie ani trochę nie przeszkadzają, jeśli gniazda pracy dobrać z głową.
Wysoko, prawda? Jeśli przyjąć, że "schodek" ma 21 cm, to góra schodów jest na poziomie 4,20 m. Zdjęcie wykonane od strony dziobu w kierunku rufy - lewa burta.
Ta zima - zima roku 2010 - nie była dla nas łaskawa. Mróz uniemożliwił prace przy jachcie przez prawie trzy miesiące. Od początku nie wierzyłem w globalne ocieplenie!
Pan Łukasz jest niezwykle cierpliwy i pracuje bardzo wytrwale. Z zawodu jest kucharzem. Dobrym kucharzem, który prowadził już niejedna wytworną kuchnię.
Pomiędzy siłownią a nawigacyjną... Dół pana Kazimierza znajduje się w siłowni. Za to góra - w nawigacyjnej. Pan Kazimierz sfotografowany został podczas pracy przy międzypokładzie. Wykonywany jest ruszt podłogi kabiny nawigacyjnej, która stanowić będzie jednocześnie sufit siłowni.
Stopień zapylenia wnętrza statku jest czasem ogromny. Mamy wydajne dmuchawy do wymiany powietrza i kiedy się zrobi trochą cieplej, zostaną uruchomione.
Fotografia wykonana z przestrzeni kambuza w kierunku rufy. Widoczna lewa burta i pawęż. Smugi światła wpadają przez lewoburtowe bulaje kabiny rufowej. Może bulaje, to nazwa czasowo zbyt szumna, gdyż są to na razie otwory w burcie...
Dzisiaj, jak zwyklew każdy wtorekpo śmierci Ojca Bogusława, wizytował Pensjonat Ojciec Hubert Bieniek MI. Zaglądnął też na jacht, by porozmawiać z panami. Zauważył zmiany i postęp w budowie. Dał się sfotografować wewnątrz jachtu z panem Sławomirem Michalskim, który na ten czas oderwał się na chwilę od pracy.
Panie: Ada, Małgosia i Zosia. Zosię widzieliśmy ostatni raz, kiedy była schowana pod płaszczykiem pani Małgosi. W maju się wyłoniła... Była już w pensjonacie, gdy ja miałem urlop. Teraz ją wreszcie chwyciłem w magiczneokoaparatu!
Cóż to ma wspólnego ze zdjęciem? Ano nic, może tylko tyle, że pan Sławek Skrabucha widoczny na zdjęciu wybiera się na Wielkanoc do domu i juz rozpoczął przygotowania. Bardzo gorliwie szuka pracy, by nie pojechać do bliskich z pustymi rękami...
Pan Andrzej Sobolewski z Płocka i pan Andrzej Wójcicki (z telefonem) z Warszawy, inspektorzy Polskiego Rejestru Statków, wizytowali nas jednocześnie, jakby się umówili - bo właśnie się umówili!
Pani Redaktor Grażyna Górkiewicz przyjechała do nas w poniedziałek z Polskiego Radia Szczecin. Zbierała materiały na reportaż o naszym jachcie. Nagrywała trzy dni. Z nami jadła zupę dla bezdomnych i chleb. Mieszkała u cioci na Ursynowie.Sama też jest żeglarką.Pozostawiła jak najlepsze wrażenie.