Okucia drzewc - niektóre

Okucia drzewc - niektóre


Fot. Waldemar Rzeźnicki

Było z nimi zachodu...

Wpierw należało je zaprojektować. Posłużyliśmy się fotografiami z "Generała Zaruskiego", lecz również literaturą przedmiotu - polską i angielską. Przekroje blach, średnice prętów, cała masywność okuć, która wynikła z owych poszukiwań wydawała się zdecydowanie zbyt duża. Nie zrażało to nas. Przekonaliśmy się, że to ułuda, gdy zainstalowaliśmy je na drzewcach... Blachy grubości 10 mm, zdawały się być tylko pierścionkami z "pozłotka"! A przeniesione na pokład raziły wręcz swoją filigranowością.

Osobą najbardziej odpowiednią do wykonania tych okuć, spośród całej naszej ekipy, wydawał mi sie pan Edward Zarzecki. Gdy przeglądnąłem niniejszy blog, znalazłem wzmiankę o nim w sześciu artykułach. (1); (2); (3); (4); (5); (6). Przegląd dotyczył tylko zakładki "uczestnicy". Jest to nasz ogromnie zasłużony budowniczy, który brał udział od samego początku - od kładzenia stępki.

Ponieważ Pan Edek już dość dawno sie usamodzielnił, rozpocząłem poszukiwania. Pamiętam, że po szeregu telefonów poszukiwawczych, jakie wykonałem, odpowiedź dostałem, gdy byłem w Chałupach, na półwyspie Helskim, z wizytą u pana Aleksandra Celarka. Konsultowałem tam projekt naszych masztów.

Pan Edek, jak zorientowałem się z głosu był utrudzony bytowaniem. Przez ostatnie pół roku korzystał z noclegowni warszawskich, co powodowało, że dnie musiał spędzać "na mieście", a dwie noclegownie, w których przebywać mógł bodaj od 19 do 07 rano, naprzemiennie zmieniał co tydzień - taki regulamin...

Był, jak już powiedziałem, mocno zmęczony. nie pił od ponad roku, czy półtora. Chciał do Św. Łazarza. Przybył i został przyjęty. To jego dziełem jest większość widocznych na zdjęciu okuć. Pewna ręka, znakomite doświadczenie, ogromne umiejętności. Blachy "dziesiątki" słuchały się go jak chude "trójki", gdy pokazywał im palnik acetylenowy... Nie nadążałem z dostarczaniem materiałów!

Nasz regulamin kazał się panu Edkowi znowu usamodzielnić. Dalsze prace nad okuciami przejął Sławek Michalski, a obecnie, gdy on też para się pracą gdzieś w Łomiankach mniej odpowiedzialne wykończenia wykonuję sam. W końcu można się czegoś nauczyć przy takich fachowcach... :)

Po zgrubnym oszlifowaniu wszystkie podzespoły "poszły" do piaskowania. Stal 316L jest odporna na korozję w wodzie morskiej nawet w stanie niewypolerowanym. Wypiaskowanie nadaje jej szarość "gołego żelaza", które jest łudząco podobne do powierzchni ocynkowanej. Podwójna jest w tym korzyść - łatwa praca przy wykończaniu - to pierwsza. Druga zaś - to wygląd okuć cynkowanych. Okucia polerowane  "na błysk" mogłyby być powodem powstania dysonansu estetycznego, jaki byłby się niewątpliwie pojawił wobec kontrastu z kadłubem mającym, co tu ukrywać, urodę raczej betoniarki, niż laminatowego, błyszczącego cacka.