Panie z PKIG wykazały niepodważalny profesjonalizm

Panie z PKIG wykazały niepodważalny profesjonalizm


Aby nie okazać się zupełnym ignorantem, dzień przed przyjazdem  Pani Agnieszki i Pani Moniki przeczytałem coś o teodolitach i niwelatorach. Cóż z tego, kiedy panie przywiozły ze sobą przyrząd przekraczający moje wyobrażenie o pomiarach w geodezji. Był on połączeniem teodolitu, komputera, lasera i GPS-u, mający do tego jeszcze zapewne jakieś inne, magiczne własności.

Zreferowałem problem. Należało wyznaczyć linię przecięcia płaszczyzny poziomej, przechodzącej przez punkt X, z poszyciem jachtu. Z obu burt.

Najpierw musieliśmy podnieść przyrząd do wysokości wspomnianego punktu X. Regulowano długość nóg aparatu, sprawdzano libellę okrągłą na okoliczność osiągnięcia poziomej pozycji przyrządu. Byłem sceptyczny - libella i ta odległość 18.5 m, to nie może wyjść dokładnie! Pod nogami statywu jakieś cegły i deski...

Następnie Pani Monika wyposażona w flamaster śledziła czerwony punkt rzucany z obiektywu na burtę i dno, i kolejno, miejsce po miejscu - co kilkanaście centymetrów stawiała kropkę.

Pani Agnieszka w tym czasie klikając coś wcześniej na klawiaturze pokrętłem obracała aparat i w ten sposób przeszliśmy z wyznaczeniem punktów od rufy do dziobu wzdłuż prawej burty.

Lewa burta, robiona była z dwóch rozstawień aparatu, również od rufy do dziobu.

JAKIEŻ BYŁO MOJE ZDZIWIENIE, KIEDY TE LINIE Z OBU BURT ZESZŁY SIĘ NA DZIOBIE JACHTU Z RÓŻNICĄ WYSOKOŚCI NIE PRZEKRACZAJĄCĄ GRUBOŚCI KRESKI FLAMASTRA Z NAPISEM FINE!

To były czary! A te dwie piękne panie to oczywiste czarodziejki.