Pan Andrzej Ślizankiewicz, Pan Piotr Tryburski

Pan Andrzej Ślizankiewicz, Pan Piotr Tryburski


Byli u nas dotąd dwa razy. Wczoraj i dziś. Inspirował ich Pan Piotr (ten w okularach), zaś darczyńcą właściwym jest Pan Andrzej. Wczoraj zapowiedzieli, że przyniosą, a dzisiaj przyszli - z kołem sterowym...

Wczoraj nie wiedziałem jeszcze jakie ono jest. ("a ja jeszcze cię nie znałam o tej porze, czyś ty wróbel, nie wiedziałam, czyś ty orzeł" - Jerzy Kleyny) Jeszcze wczoraj Panowie zaproponowali, że jeśli z jakichś względów nie będzie się nadawać, to się je spożytkuje inaczej, np. wymieniając gdzieś na inną potrzebną dla jachtu rzecz. Tym mnie bardzo ujęli. Zobaczyłem w ich geście chęć prawdziwej, szczerej pomocy. Nie chodziło o nich samych, tylko o jacht...

A koło, koło jest absolutnie cudowne: wykonane z pięknego jesionu,  ma najwłaściwszą z możliwych średnicę, solidną "mięsistą" piastę, dziesięć szprych. Mosiądze są grube, pewne. Jest lepsze, niż mogłem sobie wymarzyć. Widać, że nie jest ono ozdóbką jakąś ale, że to prawdziwe, "zawodowe" koło do steru.

Kupił je Pan Andrzej na jakiejś wyprzedaży i trzymał w domu. Zdobiło jedno z ogólnych pomieszczeń.

Kiedy, przez płot obejrzeli z Panem Piotrem nasz jacht, bo mieszkają dość blisko, decyzja zapadła - dadzą kołu szansę opłynąć świat.

Odtąd, nasze marzenia oraz Panów - Andrzeja i Piotra są jednakie.