pachołek cumowniczy

pachołek cumowniczy


    Ta zima - zima roku 2010 - nie była dla nas łaskawa. Mróz uniemożliwił prace przy jachcie przez  prawie trzy miesiące. Od początku nie wierzyłem w globalne ocieplenie!

    Ze względu na zbyt szybkie wychładzanie spoiny i związane z tym niekorzystne zmiany w strukturze metalu, technologia zabrania spawania przy temperaturze otoczenia niższej niż -5 st C. Dochowaliśmy tego wymogu. Często muszę mówić panom, że solidność naszej budowy jest ważniejsza nawet od wyglądu, który im tak bardzo leży na sercu. Wiadomo, to oni firmują ten jacht. Chcą, żeby wyglądał pięknie.

    Przenieśliśmy więc na czas zimy maszyny spawalnicze do warsztatu, w którym mimo, że nie ma centralnego ogrzewania, umieliśmy utrzymać temperaturę około +10 st C. Tam były wykonywane żmudne prace wykończeniowe pokryw zbiorników integralnych wraz z otworami i klapami rewizyjnymi oraz wycinanie i montaż pachołków cumowniczych.

    Właśnie taki montaż przedstawia powyższa fotografia. Pan Sławek, schowany za maską (nie wiem dlaczego - zawsze lubił się fotografować,) wykonuje końcowe spawanie ucha do gotowego prawie polera. Poler zaprojektowaliśmy sami, na podstawie doświadczeń i "badań" przeprowadzonych w internecie. Nie posiada belki łączącej oba pachołki jedynie ucha po ich zewnętrznej stronie. Intuicja mi mówi, że taki pachoł będzie pracował dobrze!

    "Kapelusze" i same walce do podstawy spawaliśmy więcej niż półautomatem. Nazwaliśmy nasz wynalazek 3/4 automatem: na kowadle była stalowa płyta, w niej oś. Na osi spasowana ściśle rolka pozwalała obracać drugą stalową płytę wraz z pachołkiem. Spawacz nie krążył, tylko stojąc spawał obracany przez drugą osobę przedmiot. W 3/4 automacie było też sprzężenie zwrotne: gdy spawacz mówił - "wolniej", "krętacz" zmniejszał prędkość obrotów, gdy...