"skarbucha" i nadburcie...

"skarbucha" i nadburcie...


Pan Sławek Skrabucha pracuje przy wspornikach nadburcia. Ponieważ jest naszym bardzo cennym fachowcem nazywamy go czasem "skarbucha"! Tu spawać będzie jedną z ponad pięćdziesięciu konsolek, które wspierać będą nadburcie od wewnątrz. Zobaczymy je na następnych fotografiach. Po położeniu pokładu, blachy burt wystawały ponad pokład ale... Tylko w części dziobowej nadburcie było "kontynuacją" burty co do kierunku i tam ono zostało. Na śródokręciu blacha nadburcia miała być prostopadła do wodnicy konstrukcyjnej, a w części rufowej - nawet nachylona do wewnątrz. Wysokość nadburcia wynosi 50 cm. Należało więc uciąć wystającą ponad pokład blachę i przyspawać w odpowiedniej pozycji. Ale... przepisy PRS nie dopuszczają aby obok siebie leżały dwa, lub więcej równoległych spawów w odległości mniejszej niż chyba 80 mm (chodzi o spaw burty z pokładem i nadburcia z pokładem-burtą). Wysokość spływników okalających pokład wyliczono na bodaj minimum 20 mm, dla estetyki podniesiono ten wymiar do 30 mm. Ponieważ to ciągle nie jest 80, przerwy pomiędzy spływnikami ukształtowałem w fikuśne "grzybki". Dzięki temu blacha nadburcia mogła byś "legalnie" przyspawana do nich. Ponadto owe grzybki można było przy pomocy młotka ustawić na żądany kierunek - czyli do pionu na śródokręciu. Na rufie, gdzie nadburcie pochylone jest do środka, trzeba było użyć specjalnych szablonów aby to pochylenie wyszło, a dzięki opuszczeniu pokładu o 15 cm w stosunku końca burty, spawy nadburcia i pokładu w ogóle nie spotkały się. Na fotografii: sławetne grzybki na krawędzi pokładu, pan Sławek przy konsolkach, materiał na pasy nadburcia - pod maską spawalniczą i urządzenia - spawareczka montażowa i głowica kompresora, który był elementem urządzenia do cięcia plazmą. Było to urządzenie niezastąpione przy wycinaniu linii krzywych - w tym wypadku szpigatów konsolek. Pod ścianą budynku arkusze blach - materiał na pokładówkę i waski pas na nadburcie bakburty.