Dużo się działo, jak na jeden dzień.

Dużo się działo, jak na jeden dzień.


Fot. Waldemar Rzeźnicki

 

Bo najpierw rano, zanim jeszcze przyszedłem, zakończył Pan Sławek spawanie końcówek watersztagu. Watersztag mamy z pręta 22mm i zakończyliśmy go widełkami z płaskownika 10mm, w których niezastąpiony Pan Darek wywiercił otwory fi 24.

Dzięki przywiezionej z „Pogorii” przetyczce fi 24 (St. Oficer/Bosman Henio bardzo dokładnie wypytał do czego będzie użyta i podarował nam ją jako zbędną na STS) można było ostatecznie sprawę watersztagu zamknąć.

Pan Mundek, były nasz stoczniowiec, który znalazł zajęcie w Mińsku Mazowieckim, zwrócił się do mnie z prośbą o pomoc w znalezieniu odpowiedniego materiału do naprawy maszyny, na której tam, w Mińsku, pracuje. Ja o konsultacje w sprawie tego materiału poprosiłem telefonicznie specjalistę, materiałoznawcę, właściciela hurtowni stali, Pana Marka. Pan Marek, ponieważ pracuje blisko - przyjechał, skonsultował mnie, a ponieważ jako hurtownik, porusza się na wszelki wypadek półciężarówką, pomógł nam w przetransportowaniu ukończonego watersztagu do Pana Tomka - do piaskowania. Stamtąd pojechaliśmy jeszcze po rozpuszczalnik do ZINO, do Pani Joanny i Pana Pawła i już można było zacząć kłaść drugą, czterocentymetrową warstwę ocieplenia w nawigacyjnej. Dzięki Panu Markowi mogłem uniknąć licznych jazd rowerem, a roztopy mamy właśnie paskudne.

Tymczasem Pan Mundek z Mińska zapowiedział przyjazd Pana Tomka, który remontu mińskiej maszyny doglądać chce osobiście. Pojechaliśmy do Domaniewa, do niezastąpionego Pana Darka. Ale po drodze był Piastów. Tam, w swojej szkutni, Jacek "Dyrektor od Żab" Paluszkiewicz wyrabia nowe oraz remontuje stare łódki. Jacek z naszego, drewnianego kopyta podjął się wykonać formę negatywową budek labiryntowych. Zabraliśmy od niego półfabrykat do dalszej obróbki. Wyglądał kosmicznie wprost! (Półfabrykat, nie Jacek)

Mnie oraz innym dyletantom mogłoby się wydawać, że jeśli dysponować maszyną, zwłaszcza sterowaną numerycznie, to wykonanie jakieś pracy jest czystą formalnością. Walec stalowy o wysokości 120 mm i średnicy takiejż, miał mieć wydrążony wzdłuż swojej osi otwór o boku 42 mm - zdjęcie główne. Maszyna przy drążeniu pracowała zaskakująco szybko, jak stwierdził Pan Stanisław, operator drążarki - 0,4 mm/min. Rzeczony kwadrat ma obwód 168mm. 168/0,4=420 [min] A to czyni 7 (słownie: siedem) godzin. Nie liczę tu czasu prac przygotowawczych - ustawiania maszyny, korekt, prac zakończeniowych itp. Rzeczywiście, zwykła formalność!

W Domaniewie zostałem napomniany przez Pana Stasia, dlaczego nie odbieram zleconej pracy... Odebrałem widoczny na zdjęciu walec, było też mocne uściśnięcie ręki...


Widełki watersztagu z tuleją dystansową oraz przetyczką z Pogorii. Wszystko to w celu zachowania podczas spawania zarówno osiowości otworów jak i rozwartości wideł. Próbny montaż watersztagu. Po montażu końcowym naciągniemy go termicznie - palnikiem acetylenowym. Nie będzie miał ściągacza. Dar Pomorza, bukszpryt: watersztag prętowy, bez ściągacza. Watersztagi stengi - łańcuchowe; w połowie delfiniaka sztagi kliwrów. Końcówki, przed piaskowaniem zostaną zabezpieczone taśmą chroniącą stal kwasoodporną przed zmatowieniem. Nawigacyjna z jedną, czterocentymetrową warstwą styroduru Sufit w nawigacyjnej. Widać, na prawo od pilersa, wejście kabli masztowych i w następej kasecie wlot nawiewu. Jacek Paluszkiewicz. Biolog, szkutnik, regatowiec, Sędzia Żeglarstwa PZŻ w swoim królestwie. Budka labiryntowa. Przed zdjęciem formy pójdzie do lakiernika pod poliuretan. Tak zarządził Jacek. Tuleja łącząca odcinki trzonu sterowego. Fotogeniczna, czyż nie?